Wąskie uliczki jak labirynty, do których przylegają wykute w skale mieszkania. Liczne zaułki, kaplice, niewielkie wiszące balkony. Ale z upływem lat kameralne miasteczko zmieniło się w miejsce przeklęte, gdzie nędza czaiła się za każdym zakrętem, ludzie mieszkali ze zwierzętami a choroby dziesiątkowały mieszkańców. Witamy w Materze.
Po zjednoczeniu Włoch w XIX wieku południem kraju nie zaprzątano sobie głowy, tak jak dużo lepiej zurbanizowaną i zamożniejszą północą. Przypominano sobie o nim sporadycznie; jak wtedy gdy przeciw szerzącemu się bandytyzmowi wystawiono kilkutysięczną armię do stłumienia bezprawia. Lub gdy decydowano o miejscu zsyłki dla działaczy antyfaszystowskich. Tak właśnie w latach 30. XX wieku trafił do Lukanii Carlo Levi, włoski pisarz i malarz żydowskiego pochodzenia. Władza, jak sądziła, zesłała go do krainy zapomnianej. Nikt nie przypuszczał, że świat tak szybko się o nią upomni.
Bo czym było wtedy południe? „Chrystus zatrzymał się w Eboli” – to powiedzenie odnoszące się do miasteczka leżącego tuż przy Neapolu, często było słyszane przez Leviego, kiedy spacerował przez wioski Lukanii – krainy, do której „nie dotarł Chrystus”, nie dotarło chrześcijaństwo, w miejscu zapomnianym przez wszystkich. Mieszkańcy mówili o sobie: „Nie jesteśmy chrześcijanami, nie jesteśmy ludźmi i nikt nas nie uważa za ludzi, tylko po prostu (za) zwierzęta”. Przez wieki żyli w izolacji, niepotrzebni światu, ale też świata niepotrzebujący. Wykute w skałach Matery sassi – groty służące za mieszkania – względnie dobrze spełniały swoją funkcję. Mieszkańcy skalnego miasta doprowadzali wodę siecią małych kanałów, inną odprowadzali nieczystości. Były pomieszczenia przeznaczone dla ludzi, osobne dla zwierząt i na magazyny. Życie płynęło spokojnym rytmem. Do czasu niekontrolowanego przyrostu ludności z początkiem XIX wieku.
Wraz ze wzrostem liczby mieszkańców brakowało domów, przez co ludzie zaczęli zamieszkiwać także pomieszczenia gospodarcze. Do takich sassi nie docierało światło, nie było w nich bieżącej wody, trudno było o wentylację. Stąd już tylko krok do kolejnej fali problemów: zbierające olbrzymie żniwo epidemie malarii i czerwonki, nieuniknione przy złych warunkach sanitarnych, braku lekarzy i środków na leczenie. Problemy południa nie obchodziły polityków a niezrozumienie z ich strony nierzadko trąciło absurdem. Dla ubogich wszystkożerna koza była jedynym źródłem mleka i sera, do tego łatwym w hodowli, dla rządu – źródłem wielu szkód. Po wprowadzeniu dodatkowego podatku wiele domostw musiało więc zrezygnować z posiadania tej „odrobiny luksusu”, która często była jedynym żywicielem rodziny. Ci, którzy mogli wyjeżdżali do Ameryki i słuch po nich ginął. Jeśli ktoś wracał, kupował ziemię i dzielił los innych, śniąc o Ameryce.
O południe upomniał się dopiero właśnie Carlo Levi. W 1945 roku wydał neorealistyczną powieść „Chrystus zatrzymał się w eboli”, w której w naturalistyczny sposób opisał to, co widział na swoim zesłaniu. We Włoszech zawrzało. Takie rzeczy w połowie XX wieku? Materę nazwano wstydem narodowym. W 1952 roku wszedł w życie plan regulacyjny: siłą przesiedlono 15 000 mieszkańców, pozostawiając opustoszałe miasto. Wyludnione sassi podupadały. Przez niemal trzydzieści lat nikt się nimi nie interesował. No może poza wysiedlonymi mieszkańcami, którzy często z tęsknoty za starymi kątami, za zaprzyjaźnionymi sąsiadami i za starym życiem wracali na noc do swoich domów. Z czasem nawet oni przestali wracać.
Dopiero w latach 80. dostrzeżono potencjał wykutego w skale miasta. Budynki oddawano w dzierżawę w zamian za ich odrestaurowanie a rozwijająca się stopniowo turystyka sprawiła, że dziś Matera tętni życiem. Została wpisana na listę UNESCO, Sassi są adaptowane na kafejki, hotele czy stylowe apartamenty, które przyciągają turystów swoim niepowtarzalnym klimatem.
I nawet Chrystus zatrzymał się w Materze, kiedy w 2004 roku Mel Gibson wybrał skalne miasto do odegrania roli Jerozolimy z początku naszej ery i nakręcił tam „Pasję”. Nie on jedyny. W Materze realizowano też m.in. zdjęcia do „Ewangelii według św. Mateusza Piera Paolo Pasoliniego czy do „Sprzedawcy marzeń” Giuseppa Tornatore. I tak oto narodowy wstyd Włoch stał się ich narodową dumą.
* Carlo Levi, „Chrystus zatrzymał się w Eboli”, przeł. Alfred Gontyna, wyd. Książka i Wiedza, 1949, s. 5.
—
Niestety jedyne polskie wydanie książki Carlo Leviego z 1949 roku jest bardzo trudno dostępne. A wielka szkoda bo recenzenci, którym udało się ją przeczytać podkreślają niemal jednogłośnie jak wartościowa to książka. Czekając aż zainteresuje się nią któreś z naszych reportażowych wydawnictw, możecie sięgnąć po wersję anglojęzyczną (Christ stopped at Eboli) lub włoski oryginał (Cristo si è fermato ad Eboli).
Podróż włoska czytana na nowo
Dariusz Czaja, Gdzieś dalej, gdzie indziej, Wołowiec 2010
Czy istnieje kraj częściej odwiedzany – duchem i ciałem – niż słoneczna Italia? „Podróż włoska dzisiaj to coś między udręką i ekstazą. Udręka jest bardzo realna – no bo ileż można. Bo jak tu zobaczyć na nowo i oryginalnie coś, co zostało już setki razy na wszelkie sposoby prześwietlone, sfotografowane i opisane…” pisze w książce Czaja. A jednak jemu udaje się znaleźć własną drogę i z reporterską przenikliwością oraz antropologicznym fachem przedstawia nietuzinkowy esej o sztuce, południowych Włoszech i podróżach w ogóle.